Da Lat to miasteczko położone w górach Annamskich na południu Wietnamu. Znajduje się ono dokładnie w kotlinie górskiej na wysokości ok. 1500 m n.p.m. Wysokość tę można odczuć, ponieważ temperatury tutaj panujące są o kilka stopni niższe niż np. w Sajgonie, z którego my tutaj przyjechaliśmy. Zapakowaliśmy bagaże do sleepera VIP i malowniczą trasą dotarliśmy do górskiego miasteczka w jakieś 7 godzin. Koszt biletu to ok. 10 USD.
Nasze pierwsze skojarzenie z Da Lat to porównanie do każdej mniejszej około górskiej miejscowości. Da Lat to miasteczko romantyczne, to właśnie tutaj udają się wietnamscy nowożeńcy na swoją podróż poślubną. Widać to zresztą od razu po dotarciu do miasteczka – wokół pełno zakochanych par, spacerujących brzegiem jeziorka Xuan Huong. Swoją drogą jest to sztucznie utworzone jezioro, a pływające po nim łabędzie nieco kiczowate. Ale to Azja, a tutaj kicz w naszym rozumieniu jest po prostu fajny dla lokalsów.
Jak poruszać się po Da Lat?
Ruch w miasteczku jest bardzo chaotyczny i aby jeździć tam skuterem trzeba być albo odważnym, albo szalonym. Nie jestem pewna, do której grupy się zaliczamy, ale my zdecydowaliśmy się na eksplorację okolicy właśnie na skuterze. Koszt wypożyczenia go to ok. 5 USD za dzień plus gasolinka (groszowe sprawy w Wietnamie). Plus jest taki, że po wyjechaniu z miasta drogi pustoszeją i jest coraz spokojniej.
Alternatywą dla skutera jest wynajęcie prywatnego kierowcy.
W samym mieście znajduje się zaledwie kilka wartych odwiedzenia miejsc, ale okolice miasteczka skrywają naprawdę piękne, naturalne atrakcje!
Co zwiedzić w Da lat?
Crazy House
Jest to nasza najmniej ulubiona atrakcja, ale nie sposób o niej nie wspomnieć, gdyż cieszy się naprawdę wielką popularnością. To jedno z bardziej zatłoczonych miejsc w okolicy, a Azjaci pędzą tam jak szaleni od razu po wylądowaniu w miasteczku! Jest to dziwaczny domek gościnny, w którym wcale nie musicie się zatrzymywać, aby go podziwiać, gdyż za opłatą 60 tys dongów (ok. 2.5 USD) można do niego wejść i pozwiedzać. Ta dziwna budowla zawiera korytarze przypominające jaskinię oraz 10 tematycznych pokoi. Crazy House został zaprojektowany przez wietnamską architektkę Dan Viet Nga, która mówi, że projekt to totalna ekspresja jej wyobraźni. Podobno inspirowała się dziełami Gaudiego. Budowla doprawdy dziwaczna. Dla nas zdecydowanie największą atrakcją było podziwianie widoków z dachu budowli – panorama na całe miasto.
W mieście funkcjonuje także dziwaczny bar w bardzo zbliżonym stylu – The Maze.
Pagoda Linh Phuoc
Przepiękna buddyjska świątynia, zwana także świątynią smoka. Znajduje się ona jakieś 8 km od miasteczka Da Lat. Jej budowa zaczęła się w 1949 roku a zakończyła w 1952. Na terenie świątyni znajduje się smok o długości 49m. Przed świątynią znajduje się siedmiopiętrowa wieża o wysokości 37m, uważana za najwyższą dzwonnicę świątynną w Wietnamie, a w sercu wieży znajduje się dzwon, który waży 8500kg i jest uważany za najcięższy dzwon w Wietnamie. Został on odlany w 1999 roku. Świątynia jest naprawdę piękna i majestatyczna, a odwiedzają ją głównie Wietnamczycy. Wstęp oraz parking jest bezpłatny.
Da Lat Railway Station
Jedna z najstarszych i najwyżej położonych stacji kolejowych w Wietnamie! Zaprojektowana przez francuskich architektów w 1932 i otwarta w 1938 roku. Możemy podziwiać na niej starą lokomotywę parową, a nawet wejść do środka zabytkowych wagonów! Wstęp kosztuje symboliczne 5 tysięcy dongów.
Wodospad Datanla
Znajduje się 10 minut jazdy od miasteczka i jest naprawdę piękny! Można do niego dojść pieszo za 50 tysięcy dongów (2 USD) albo objechać na tyrolce (120 tys). Polecam opcję numer 1, jeśli tak jak my kochacie dżunglę. Pierwsza część wodospadu dostępna jest po 10 minutowym spacerku i tam większość turystów kończy swoją wyprawę. Polecamy natomiast iść trasą dalej w dół, bo dopiero tam zaczyna robić się ciekawie. Szum wodospadu w półmetrowej szparze w klifie robi robotę. Im dalej idziemy, tym piękniejsze widoki. W końcu docieramy do punktu, z którego mamy panoramę na dziką dżunglę, a schodząc dalej w dół mamy trzecią, najpiękniejszą część wodospadu. I tutaj nie ma już prawie nikogo, bo kto by tak daleko szedł 🙂 Droga powrotna to naprawdę ciężka przeprawa (musimy wrócić bardzo wysoko po stromych schodach) ale widoki warte każdego wysiłku.
Da Lat Cable Car
Będąc na Phu Quoc polubiliśmy się z wietnamskimi kolejkami linowymi, dlatego w Da Lat też nie odpuściliśmy. Za 120 tysięcy dongów (ok. 5 USD) wybraliśmy się na kolejkę, by podziwiać widok na miasto oraz okoliczne góry porośnięte lasami. Widoki obłędne, kolejka bardzo kameralna, kabiny malutkie i każdy ma swoją na wyłączność. Romantyczna przeprawa, a do tego w gratisie świergot ptaków. Cudo! Jest to jedno z tych miejsc, które ciężko sfotografować, aby oddać jego urok, bo trzeba to po prostu przeżyć 🙂
Klasztor zen Truc Lan
To właśnie do niego prowadzi kolejka linowa. Klasztor znajdujący się na szczycie góry Phuong Hoang z malowniczymi widokami na jezioro Tuyen Lam to idealne miejsce do medytacji, czy zapoznania się z buddyjskimi naukami. W klasztorze mieszka około 100 mnichów i mniszek. Teren klasztoru to niesamowicie zadbane ogrody porośnięte dziesiątkami cudownych drzewek bonsai. W powietrzu naprawdę czuć atmosferę zen! Jest to jedno z naszych ulubionych miejsc w okolicy.
Clay Tunnel
Jeden z naszych największych zawodów w okolicy, a wszystko za sprawą naszych oczekiwań. Ale zacznijmy od początku. Clay Tunnel to swego rodzaju wystawa sztuki znajdująca się wzdłuż urokliwego jeziora Tuyen Lam. Zawiera on unikalne rzeźby artystyczne znajdujące się w naturze. No właśnie, więcej tej natury tutaj oczekiwaliśmy. A zastaliśmy sporo dobrych spotów do robienia instagramowych zdjęć. Czy warto? Sama trasa prowadząca do Clay Tunnel to niesamowicie malownicze tereny i to duży plus. Ale miejsce mocno rozczarowujące. Ale chociaż fajne zdjęcia są 🙂 Cena wstępu to 120 tysięcy dongów (ok. 5 USD).
Wodospad Pongour
Znajduje się on 53km od Da Lat, a więc wyprawa do niego to jedna z naszych najdłuższych wypraw na skuterku w okolicy. I najcięższych, bo droga prowadziła przez kilka typowych wietnamskich miasteczek, gdzie ruch był szalony. Ale było warto. Dojście do wodospadu jest bardzo łatwe i od parkingu to zaledwie 10 minut spacerkiem. Po drodze mijamy majestatyczne drzewa i pomnik szczęśliwego Buddy. Strumień wodospadu może nie jest zbyt imponujący (za sprawą tamy na rzece wybudowanej przez lokalsów), ale 100 metrów szerokości i 40 metrów wysokości robi swoje.
Wodospad Thac Voi (Elephant Waterfall)
Wodospad słonia liczy sobie 15 metrów szerokości i 30 metrów wysokości. Woda spada tutaj z niesamowitą siłą i to słychać już z oddali! Na początku należy dodać, że google maps prowadzą w inne miejsce, jakieś 200 metrów dalej. Na szczęście domyśliliśmy się, że trzeba kierować się w stronę wielkiego pomnika i faktycznie dotarliśmy na miejsce. Brama była zamknięta, ale jakiś pan na migi pokazał nam, że to tutaj. Zapłaciliśmy po 50 tysięcy dongów za osobę (ok. 2 USD) i ruszyliśmy stromą ścieżką przez skały w dół. Ścieżka szalona. Prowizoryczne, stare barierki przymocowane do skał. Widok z dołu nie powalił. Na szczęście dojrzeliśmy zardzewiałą platformę na górze, więc postanowiliśmy się tam wdrapać. I to było coś! Po wejściu od razu poczuliśmy moc wodospadu. Po kilkunastu sekundach byliśmy cali mokrzy, ale jacy szczęśliwi! Widok był obłędny. A wodospad najpiękniejszy w okolicy, bo „najsilniejszy”.
Hoa Son Dien Trang
Nie bardzo wiemy jak nazwać to miejsce. Atrakcją turystyczną? Hmm, to chyba za dużo powiedziane, bo byliśmy jedynymi odwiedzającymi. Obiekt nazywa siebie lokalizacją eko-turystyczną i to chyba dobre określenie. Jest to dziewiczy las położony 10 km od miasteczka Da Lat. Po uiszczeniu opłaty w wysokości 100 tysięcy dongów za osobę (ok. 4 USD) możemy do woli przechadzać się po okolicy, która naprawdę zapiera dech w piersi! Wokół tylko dziewiczy las, a jedyne dźwięki jakie słychać to dźwięki natury. Jedynym minusem są zwierzęta pozamykane w klatkach tuż przy wejściu do „obiektu”. Na terenie lasu znajduje się kilka platform, na których możemy zrobić sobie zdjęcie, lub posiedzieć w ciszy. Miejsce absolutnie magiczne.
Jak widzicie miejsc do odwiedzenia w okolicy jest naprawdę wiele! Sama jazda po górskich drogach to atrakcja sama w sobie, bo widoki są obłędne. Wokół pełno jest plantacji pieprzu czy kawy. Jadąc jedną z wiejskich dróg poczuliśmy niesamowity zapach. Zaczęliśmy się zastanawiać skąd on pochodzi. Okazało się, że to kwiaty kawy tak cudownie pachną! To Ci dopiero ciekawostka!
Po drodze mijamy umęczonych rolników w wietnamskich czapeczkach, którzy uwijają się z robotą.
Wiejskie życie, sielskie widoki. Aż chciałoby się zostać tu na dłużej…
0 komentarzy