Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

utworzone przez | 22 sty 2024 | Azja, Wietnam | 0 komentarzy

Ho Chi Minh to największe miasto Wietnamu, leżące na południu kraju, na zachodnim brzegu rzeki Sajgon. No właśnie – Sajgon to obecnie tylko nazwa rzeki, ale do 1976 roku tak właśnie nazywało się Ho Chi Minh. Obecnie nieoficjalnie nadal często używa się starej nazwy. Populacja Sajgonu liczy jakieś 12 milionów, a w mieście możemy naliczyć aż ok. 9 milionów skuterów! Jest to najpowszechniejszy środek transportu w tym mieście. Choć oficjalnie dopuszczalne są tylko 4 osoby, 2 dorosłych + dwójka dzieci poniżej 12 roku życia to można czasami na jednym skuterze zaobserwować nawet 7 osób! Cała rodzinka 🙂

Jak się tu dostać?

My wybraliśmy się do Sajgonu wprost z uroczej wysepki Phu Quoc. Zrobiliśmy to drogą morsko-lądową i kosztowało nas to $40 za osobę. Z wyspy należało się w tym celu udać do Ha Tien, skąd busem sleeperem (takim z łóżkami) w 8 godzin dojechaliśmy do miasta. Można też wybrać samolot, który leci jakąś godzinkę.

ho chi minh sajgon

Pierwsza myśl po wylądowaniu w mieście – toż to istny sajgon! Do tej pory sporo poruszaliśmy się po Azji skuterem, ale w tym mieście odpuściliśmy. Ruch jest niesamowicie chaotyczny. Wietnamczycy lubią czasami jeździć pod prąd i nie ma mowy o czymś takim jak „ustąp pierwszeństwa”. Jak to ujął nasz znajomy z USA „Ja tutaj po prostu wchodzę na ulicę i modlę się o najlepsze”. Wybraliśmy hotel w Dystrykcie I, czyli w samym centrum, tuż obok targu Ben Thanh, skąd do najważniejszych atrakcji mogliśmy dojść spacerem. Ceny noclegów w tym mieście są dużo wyższe niż w innych częściach Azji, w których do tej pory byliśmy. Nie zmienia to jednak faktu, że w mieście bardzo szybko się zakochaliśmy 🙂

Patryk Mrowiec

Wietnamczycy dość słabo mówią po angielsku. Na szczęście z pomocą przychodzi Google Translate, ale mieliśmy szczęście spotkać na początku naszego pobytu pewną młodą Wietnamkę, która przybliżyła nam pokrótce historię i obyczaje tutejszych ludzi.

I tak dowiedzieliśmy się, że maseczki, które ciągle widzimy u Wietnamczyków to wcale nie post-covidova fanaberia. Oni nosili maseczki na długo przed pandemią. A wszystko za sprawą zanieczyszczeń, ale jeszcze ważniejsze – aby chronić się przed słońcem. Bo tutaj nikt nie chce być opalony. Im bielsza cera, tym lepiej. Dlaczego? A to dlatego, że bielsza cera świadczy o wysokim statusie społecznym. Jeśli jesteś opalony, znaczy to, że prawdopodobnie pochodzisz z rodziny farmerskiej i musisz pracować na polu. Ponadto Azjaci podobno wolą jak „najjaśniejsze” kobiety 🙂

sajgon miasto

Wracając do języka angielskiego, to niestety wiąże się to z brakiem edukacji starszego pokolenia. Pragnę przypomnieć, że do 1975 roku trwała tutaj wojna. Nie było więc mowy o edukacji! Tuż po wojnie kraj potrzebował trochę czasu na odbudowę. Nauczycielami zostawali ludzie już po szkole średniej, stąd poziom edukacji ludzi urodzonych w latach 80/90 również nie powalał. Na szczęście najmłodsze pokolenie ma już trochę łatwiej. Nadal jednak prywatne szkoły językowe są horrendalnie drogie, więc sporo Wietnamczyków podszkala angielski przez Internet (na szczęście jest tu bardzo tani), bądź poprzez konwersacje z turystami. 

ale sajgon

Kolejną ciekawostką jest to, że nadal bardzo często chowa się tutaj zmarłych po prostu w ziemi obok domu. Wszystko za sprawą tego, że Wietnamczycy chcą „chronić ojcowiznę”. Bo przecież nikt nie kupi ziemi z trupem pod oknem, prawda?

Co się tutaj je?

Przysmakami w Sajgonie są nie tylko zupa Pho, śniadaniowe Banh Mi oraz sajgonki. Popularna jest również kawa z mlekiem skondensowanym (lub jego tańszym odpowiednikiem, mleczkiem kokosowym). Jeśli o kawie mówimy, to należy zaznaczyć, że najbardziej jest tutaj popularna Robusta, a Wietnam to drugi największy na świecie producent kawy, zaraz po Brazylii. Wietnamczycy zajadają się tutaj także com tom, czyli tak zwanym „połamanym ryżem”.  W związku z tym, że nikt nie chce kupić „uszkodzonych” ziaren, Wietnamczycy zajadają się nim sami. Jest to po prostu tańsze i jak twierdziła nasza koleżanka – nawet smaczniejsze.

Jeśli chodzi o jedzenie psów (co w Kambodży również nie było czymś nadzwyczajnym) to niestety, jest to prawda. Nasza Wietnamska koleżanka zapewniała nas, że robi to już tylko starsze pokolenie i tylko dlatego, że nie mieli i nie mają innych opcji obiadowych, po czym na koniec oblizała wargi i dodała, że to mięso tak naprawdę jest przepyszne! No cóż – ciężko ich oceniać. Taka kultura.

zupa Pho

śniadaniowe Banh Mi

sajgonki

kawa z mlekiem skondensowanym

Po krótkim zapoznaniu się z okolicą i życiem lokalsów postanowiliśmy odwiedzić najważniejsze punkty na mapie. Co jest tu ciekawego i co warto robić?

Pałac Niepodległości, zwany również Pałacem Zjednoczenia

Budowla powstała w 1966 roku i była domem i miejscem pracy prezydenta Republiki Wietnamu. Dla Wietnamczyków jest to miejsce symboliczne, ponieważ przyjmuje się, że 30 kwietnia 1975 roku dwa północnowietnamskie czołgi, obalając bramę pałacu, zakończyły wojnę wietnamską. Obecnie na terenie pałacu możemy podziwiać repliki owych czołgów. W pałacu mieści się muzeum, w którym możemy podziwiać wystrój sprzed lat.

Wstęp kosztuje 40 tysięcy dongów (ok. 1.5 USD)

Pałac Niepodległości, zwany również Pałacem Zjednoczenia

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Muzeum Pozostałości Wojennych

Jest to muzeum zawierające eksponaty związane z wojną w Wietnamie oraz pierwszą wojną Indochińską. Zdecydowanie nie jest to miejsce dla dzieci, gdyż zawiera ono sporo wstrząsających zdjęć, które mrożą krew w żyłach. Jest to jedno z tych muzeów, po których opuszczeniu jeszcze na długo nie możesz się otrząsnąć.

Wstęp tutaj również kosztuje 40 tysięcy dongów.

Muzeum Pozostałości Wojennych

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Katedra Notre Dame

W 1859 Sajgon przejęli Francuzi, którzy mieli ogromny wpływ na wygląd miasta. Do budowy katedry używano specjalnych materiałów importowanych wprost z Francji. Przed katedrą stoi posąg Matki Boskiej, z której oczu podobno w 2005 płynęły łzy. Turyści tłumami przybywali, aby zobaczyć „święte miejsce”. Kościół Katolicki nie potwierdził jednak prawdziwości tego „cudu”. Niestety, my do katedry szczęścia nie mamy. Gdy byliśmy w Paryżu oglądać oryginał, to była w remoncie. Ta w Sajgonie obecnie – również.

Katedra Notre Dame

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Budynek Poczty Głównej

I tutaj kolejny przykład europejskiej zabudowy w Azji. Budynek niczym nie różni się od tych, które możemy podziwiać w Europie. Jednym akcentem wyróżniającym się jest wizerunek Ho Chi Minha, znajdujący się w środku.

Budynek Poczty Głównej

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Spacer bulwarem Nguyen Hue

Bulwar zaczyna się od wzniesionego we francuskim stylu kolonialnym budynku ratuszu miejskiego wraz z pomnikiem Ho Chi Minha, a kończy nad brzegiem rzeki Sajgon. Przechadzając się nim nie mogliśmy nie oprzeć się wrażeniu, że Sajgon, to jednak miasto kontrastów. Z jednej strony butiki Chanel i Tiffany, z drugiej zaś kilkaset metrów dalej (niewidoczne z bulwaru, ale istniejące tam) podstarzałe budynki mieszkalne lokalsów. Po prawej stronie znajduje się także drugi najwyższy budek w mieście Bitexo Financial Tower, wraz ze znanym tarasem widokowym Saigon Skydeck.

Spacer bulwarem Nguyen Hue

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ben Thanh Market

Wietnamski market, na którym możecie zarówno coś zjeść jak i zakupić. Odzież, torebki, przyprawy… Jeśli chodzi o nas to byliśmy tym marketem mocno rozczarowani. Był dużo mniejszy, niż to sobie wyobrażaliśmy, a ceny bardzo zawyżone, jak na tę część Azji.

Ben Thanh Market

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Imprezowa ulica Bui Vien

To taka „Walking Street” z Pattayi w Tajlandii, albo „Pub Street” z Siem Reap w Kambodży. Typowe „łubudubu”, ale dla imprezowiczów miejsce wymarzone 🙂

Imprezowa ulica Bui Vien

Pagoda Vinh Trang

Jest to świątynia buddyjska, na terenie której znajdziemy posągi trzech Buddów. Jest to jedna z najbardziej znanych świątyń w tym rejonie i jest na pewno warta odwiedzenia, jeśli tak jak my lubicie poznawać kulturę danego kraju również od strony religii. I choć obecnie większość Wietnamczyków nie wyznaje żadnej religii, to nadal dla wielu jest to miejsce święte.

Pagoda Vinh Trang

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Delta Mekongu

Zdecydowanie nasz faworyt! Aby zwiedzić Deltę Mekongu należy oddalić się nieco od Sajgonu. Możecie wybrać prowincję Ben Tre, tak jak my (jakieś 1.5 godziny jazdy), albo Can Tho (ok. 3h). Nie można jednak tego miejsca pominąć! Delta Mekongu to region Wietnamu w południowo-zachodniej części kraju. Jest on położony nad ujściem rzeki Mekong do Morza Południowochińskiego, która wraz ze swoimi odnogami tworzy rozległą deltę.

Znaczna część obszaru jest wykorzystywana pod uprawę ryżu. Tutejsi ludzie zajmują się również rybołówstwem oraz uprawą kokosów, gdyż gleba w tym rejonie jest idealna pod tego typu uprawy. Deltę można zwiedzać samodzielnie, bądź ze zorganizowaną wycieczką z Sajgonu. My zdecydowaliśmy się na opcję zwiedzania z przewodnikiem, gdyż zależało nam na tym, aby jak najwięcej dowiedzieć się o tym rejonie.

Delta Mekongu

Odwiedziliśmy dwie wysepki, które znajdują się na delcie (nie mieliśmy o nich pojęcia!): Unicorn Island oraz Phoenix Island. Na pierwszej z wysp jedliśmy swoje najlepsze w życiu pieczone banany, próbowaliśmy nowych, egzotycznych owoców i piliśmy herbatkę z miodem wyjętym prosto z ula!

Unicorn Island

Phoenix Island

Spływ łodzią kanałami na Delcie Mekongu zaliczamy do jednego z najbardziej wartościowych doświadczeń podczas podróżowania po tej części świata. Starsze panie i panowie w tradycyjnych wietnamskich czapeczkach, którzy nie znają jednego słowa po angielsku, pakują nas na swoje maleńkie łodzie i płyniemy tak obserwując palmy po obu stronach kanału… I pomyśleć, że jeszcze w latach 80. żyły tu na dziko krokodyle!

Spływ łodzią kanałami na Delcie Mekongu

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Na kolejnej wyspie odwiedziliśmy fabrykę kokosowych słodyczy. Dowiedzieliśmy się jak poprawnie otwierać kokos (tylko jedna z 3 dziurek daje nam dostęp do wody w środku) oraz podejrzeć proces ręcznego i całkowicie naturalnego wytwarzania kokosowych słodyczy – są przepyszne! Mogliśmy też spróbować wina z kobry… I jakkolwiek to dla nas, Europejczyków brzmi, dla tubylców jest to norma. Oni węże łapią na co dzień, bo po pierwsze to darmowy posiłek, a po drugie, można je sprzedać i zarobić. A tutaj liczy się każdy grosz…

Fabryka kokosowych słodyczy

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Wieczorny spacer w parku Tao Dan

Ten uroczy park zajmuje powierzchnię 10 hektarów i znajduje się w samym sercu miasta. Wieczorem lokalsi grają tam w badmintona (zauważyliśmy, że to jedna z ich ulubionych gier), albo jedzą posiłki siedząc na ławkach i gawędząc. Park jest bardzo zadbany i przyjemnie jest spędzić tam wieczorem kilka chwil.

Wieczorny spacer w parku Tao Dan

Ale Sajgon! Czyli witamy w Ho Chi Minh City.

Sajgon to miasto, w którym wiele się dzieje. Niektórzy go nienawidzą, inni kochają. My zdecydowanie należymy do tej drugiej grupy. Miasto spodobało nam się od pierwszego wejrzenia i w całym tym swoim chaosie jest urocze i naprawdę przyjazne dla turysty.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *