Ko Mak (Koh Mak) to niewielka wysepka położona pomiędzy wyspami Koh Chang oraz Ko Kut. Jest znacznie mniejsza od swoich sąsiadów, jej powierzchnia to zaledwie 16 km2. Większość jej powierzchni zajmują plantacje kokosów oraz kauczuku. Przejechać skuterem można ją w kilka godzin, ale alternatywą jest przejażdżka na rowerze, bądź po prostu spacer.

My na Ko Mak dostaliśmy się speadboatem z Ko Kut za 500 batów. Płynęliśmy jakieś 25 minut. Normalnie pewnie płynęlibyśmy zwykłą drewnianą łodzią, ale wypływają one dopiero po godzinie 13, speadboat natomiast o 9 rano, a zależało nam na czasie.

Na wyspie działa obecnie jedynie ok. 30 resortów oraz kilkanaście restauracji. Nie ma słynnego 7-Eleven, a bankomat jest jeden (nie sprawdzaliśmy, czy działa). Generalnie pobyt na wyspie bardziej przypomina miłe wakacje u babci, aniżeli pobyt w Tajlandii. I to jest jedna z największych zalet tej wyspy. Cisza, spokój, brak tłumu. 

W najbardziej wysuniętym na zachód punkcie wyspy znajduje się maleńki View Point, do którego droga nie należy do najłatwiejszych. Jest dosyć stromo, wąsko i trzeba naprawdę uważać, bo nie ma żadnych zabezpieczeń. Widok nie jest nad wyraz oszałamiający, ale nadal całkiem w porządku i według nas warto wejść dla samej przygody. Nieopodal punktu znajduje się coś, co nazwane jest przez mieszkańców „plażą”. Jest to po prostu kamieniste zejście do morza, o pływaniu tam raczej nie należy myśleć na poważnie, gdyż można nadziać się na jedną z wystających skał. I znowu – to droga do plaży sprawiła nam największą frajdę.

Aby zwiedzić wszystkie plaże wyspy najlepiej udać się na wycieczkę wzdłuż wybrzeża i odwiedzać kolejne resorty, gdyż to do nich najczęściej należą plaże. Na całej wyspie znaleźliśmy tylko jeden resort, który żądał opłaty za wejście na plażę. Cała reszta była dostępna dla każdego. Warto to wziąć pod uwagę przy bookowaniu noclegu – czasami płacimy za nocleg wielkie pieniądze tylko ze względu na widok. A na tej wyspie owe widoki są dostępne dla każdego, nieważne gdzie nocujemy. 🙂

Nieopodal Mira Montra Resort znajduje się ładna i pusta plaża Ao Phra. My trafiliśmy na okres wielkich wiatrów (łodzie przez kilka dni miały zakaz wypływania) i wielkich fal. Robiły naprawdę wielkie wrażenie. W normalnych warunkach natomiast możemy podziwiać piękny lazur wody.

Udając się dalej we wschodnim kierunku docieramy do Seavana Beach Resort, na plażę Ao Soun Yai, z której możemy podziwiać widok na pobliską wyspę Ko Kham (a popłynąć do niej możemy za jedyne 350 batów za osobę). Plaża jest piękna, długa i szeroka, a sąsiadująca wysepka rajska.

 

Z racji pogody większość naszego pobytu musieliśmy spędzić na południowo-zachodnim wybrzeżu, gdzie morze było spokojne. Zdecydowanie polecamy plażę Ao Kao przy Lazy Day Resort oraz Ko Mak Home Hug&Beach Club.

Na północno-wschodnim końcu wyspy znajduje się także uroczy zakątek z plażą i barem przy plaży. Droga do niego prowadzi częściowo asfaltowa, ale końcowy jej odcinek trzeba pokonać drogą polną.

Na większości plaż na wyspie możemy znaleźć multum hamaków, huśtawek i innych udogodnień. Generalnie plaże na Ko Mak nie należą do tych najpiękniejszych w kraju, a woda nie jest najbardziej turkusową wodą, jaką kiedykolwiek widzieliśmy. Nie ma chyba jednak spokojniejszego miejsca, a przynajmniej jeszcze do niego nie trafiliśmy.

Jest też na wyspie świątynia, w której możemy spotkać kilku buddyjskich mnichów i tubylców, którzy zasypią Was swoimi historiami o budowie świątyni i życiu na wyspie. Małego „Buddę” dostaliśmy od jednego z nich 🙂

To właśnie na Ko Mak piliśmy swoje najlepsze shake owocowe w życiu, w restauracji położonej naprzeciwko naszego noclegu czyli A.P. Guesthouse (całkiem ok nocleg). Restauracja to rodzinny biznesik, prowadzą ją babcia, matka i córka. Pod koniec naszego pobytu „mama” poprosiła nas o pamiątkowe zdjęcie, bo tak była wzruszona, że do niej wracaliśmy. Cała ta „wioseczka” ma swój wyjątkowy klimat, a spacery po pobliskich plantacjach owoców to sama frajda! Tubylcy są przyjaźni, a przy wypożyczeniu skutera nie chcą od Ciebie nic. Każdy każdego zna i ludzie ufają sobie nawzajem. Ważną rzeczą jest też to, że miejscowi bardzo dbają o czystość.

Jeśli myśleliście kiedyś o ucieczce na koniec świata, gdzie nikt i nic nie będzie wam przeszkadzało to Ko Mak to najlepszy wybór.