Tajlandia to państwo znajdujące się w południowo-wschodniej Azji. Jest krajem nizinnym położonym na Półwyspie Indochińskim. Na wschodzie graniczy z Kambodżą i Laosem, na południu z Malezją, a na zachodzie i północnym zachodzie z Mjanmą (Birmą).
Kraina różnorodności, najczęściej odwiedzany przez turystów kraj na świecie. I nie ma co się dziwić – zachwyca nie tylko egzotycznymi krajobrazami, ale także imponującymi zabytkami, czy przepysznym jedzeniem. Tajowie z kolei to jedni z najbardziej przyjaznych ludzi, jakich do tej pory udało nam się spotkać.
I choć niemożliwe zwiedzić Tajlandię podczas kilkutygodniowej wycieczki, przedstawiamy Wam plan zwiedzania Tajlandii w dwa tygodnie, który sami wykorzystaliśmy podczas naszej pierwszej wizyty w tym pięknym kraju.
Jeśli Wam mało, to przypominamy, że podczas naszej kilkumiesięcznej podróży po Azji objechaliśmy większość Tajlandii. Tutaj możecie o tym poczytać.
Kiedy najlepiej odwiedzić Tajlandię?
W porze suchej, która trwa mniej więcej od listopada do końca lutego. Nasza pierwsza wycieczka do Tajlandii odbyła się mniej więcej w połowie lutego i trwała do 8 marca. Był to naprawdę dobry czas, gdyż była to końcówka sezonu turystycznego i można było odetchnąć nawet w tych bardziej turystycznych miejscach. Innym razem z kolei odwiedziliśmy Tajlandię w listopadzie (świetna pogoda!) i na przełomie lutego/marca (robiło się coraz goręcej).
Jak poruszać się po Tajlandii?
Plan wycieczki po Tajlandii na dwa tygodnie
Zaczęliśmy od stolicy czyli… Bangkoku! Jest to największe miasto tego kraju i należy do najgorętszych miast na świecie. O tym, co warto zobaczyć w Bangkoku przeczytacie szczegółowo tutaj, ale nie można tam narzekać na nudę. Od zabytkowych świątyń, wspaniałego street food’u po największy weekendowy market na świecie – każdy znajdzie coś dla siebie. Według nas 2-3 dni to zupełnie wystarczająco na nasz pierwszy raz w Bangkoku. Jako nocleg wybraliśmy hotel z infinity pool z widokiem na miasto, Marcure Bangkok Makkasan. Basen robił wrażenie, ale lokalizacja hotelu pozostawiała wiele do życzenia. Zdecydowanie lepiej szukać noclegu w okolicy turystycznej ulicy Khaosan Road. Tak też zrobiliśmy kolejnym razem i okazała się to znacznie ciekawsza opcja.
Prosto z Bangkoku ruszyliśmy samolotem z lotniska Don Muang do Krabi, gdzie zatrzymaliśmy się w klimatycznych domkach na drzewie w dżungli w Ao Nang, w resorcie o nazwie Ao Nang Cliff View Resort. Lokalizacja obiektu jest niesamowita – choć jesteśmy trochę na uboczu, to do Ao nang beach dostajemy się w około 20 minut darmowym transportem z resortu. A stamtąd łodzią na słynną… Railay Beach!
Po kilkudniowym pobycie w tej rajskiej okolicy ruszyliśmy do najstarszego lasu deszczowego na świecie, a zarazem najpiękniejszego w naszej opinii Parku Narodowego – Khao Sok. Okolica cudowna, tym razem nocowaliśmy w dżungli, w drewnianej chatce – jest to nasz ulubiony jak do tej pory nocleg w całej Tajlandii – Our Junge House. Domki znajdują się w dżungli, a biorąc rano kąpiel pod prysznicem można podziwiać na dachu domku skaczące małpki. Miejsce niesamowicie dzikie i naturalne.
W Khao Sok jest również sporo do roboty – wyprawy do dżungli, nocne safari, i nasze TOP czyli wycieczka nad jezioro Cheow Lan. Niezwykle malownicze miejsce położone pośród gór, nazywane czasami tajskim Ha Long (o tym w Wietnamie możecie poczytać tutaj). Oprócz wyprawy nad jezioro możemy tutaj skorzystać z noclegu w domkach na wodzie oraz wizyty w jaskiniach (zdecydowanie polecamy!).
Kolejnym punktem na mapie było Khao Lak. Miejsce, które początkowo miało być bazą wypadową na rajskie Similian Islands, a które okazało się jednym z naszych ulubionych miejsc w Tajlandii ze względu na właścicielkę resortu, w którym nocowaliśmy, a mianowicie Tuaprodhome. Kobieta anioł to mało powiedziane! Samo Khao Lak bardzo klimatyczne i zdecydowanie mniej turystyczne niż wcześniejsze destynacje. Podczas tsunami w 2004 było doszczętnie zniszczone i niestety, w 2020 roku nadal było widać tego skutki. Brat właścicielki resortu zawoził nas swoim autem na plażę, na której byliśmy… sami. Oprócz tego nocne markety dla Tajów (byliśmy jedynymi turystami w okolicy!) i po prostu tajskie życie.
Same Similiany były faktycznie rajskie – idealne miejsce na nurkowanie i snurkowanie. Aby się tam dostać wystarczy wykupić wycieczkę w biurze podróży, których w Tajlandii jest pełno. Transport zabiera nas spod hotelu, zawozi do portu, skąd wypływamy łodzią na wyspy, a na koniec odwozi nas do hotelu. W cenie takich wycieczek zawsze wliczony jest lunch.
Czas na trochę aktywnego wypoczynku czyli eksplorację Koh Lanty, wyspy, którą warto zwiedzić na motorze. Wybraliśmy się tam, bo było blisko, a czas gonił. Polecamy sanktuarium słoni na Koh Lancie, Lanta Elephant Sanctuary. Tutaj nie jeździ się na słoniach (!), możemy posłuchać trochę o tych wspaniałych stworzeniach, przytulić je albo umyć je w kąpieli błotnej. Nocleg jaki tutaj wybraliśmy to Kantyiang Bay. Wspaniałe domki na plaży, gdzie naprawdę można się zrelaksować. To miejsce odwiedziliśmy po kilku latach, żeby poeksplorować nieco bardziej. I już po zobaczeniu większości tajskich wysp doszliśmy do wniosku, że jest to jedna z tych naszych mniej ulubionych wysp.
Ostatnim punktem naszej podróży, a zarazem naszym ulubionym miejscem w Tajlandii była przepiękna wyspa Koh Lipe. Jest to mała wyspa (nie ma dróg, możemy przejść ją całą podczas jednego spaceru) znajdująca się niedaleko granicy z Malezją, na którą dość długo płynęliśmy speedboatem. I chyba właśnie dlatego, że znajduje się tak daleko, jest tu tak wspaniale. Mała ilość turystów, przepiękne plaże i po prostu chill. Koh Lipe jest nazywane czasami tajskimi malediwami i nic dziwnego – lazurowa woda, biały piasek, prawdziwy raj!
Z przyjemnością wróciliśmy tam po latach i wrócimy jeszcze nie raz. To nasze ulubione miejsce w Tajlandii. 🙂
Stamtąd już blisko na lotnisko Hat Yai, skąd dostaniemy się do Bangkoku i można wracać do domu. Każde z wyżej wymienionych miejsc zasługuje na osobny wpis, natomiast powyższy plan jest orientacyjny, a my go zrealizowaliśmy w nieco ponad 2 tygodnie. Było aktywnie, sporo przemieszczania się, ale zobaczyliśmy większość miejsc, na których najbardziej nam zależało. Czy da się w dwa tygodnie sporo zobaczyć? Oczywiście, że się da. Trzeba mieć jedynie dobry plan i wygodne buty.
0 komentarzy